20/02/2018; autor: Fundacja TERAZ
Utrzymany w komiksowej stylistyce obraz opowiada o trudnej przemianie 11-letniego bohatera, który z dziecka przepoczwarza się w nastolatka. Nie radzi sobie ani ze zmianami, które zachodzą w jego ciele, ani z relacjami z otoczeniem, które wymagają ułożenia na nowo. W tym relacje z nadopiekuńczą matka, która nie dostrzegając dojrzewania syna, wypycha go w świat dość okrutnych fantazji.
„Królewicz Olch” stanowi naturalną kontynuację „Baby Bump”; bohater filmu jest o kilka lat starszy, choć wciąż jeszcze nie-dorosły, jeszcze w przedsionku świata kobiet i mężczyzn. Również żyje w niepełnej rodzinie, w której brakuje mężczyzny-ojca, zmaga się z zapędami nadmiernie troskliwej i zaborczej matki.
Matka, w której rolę wcieliła się, podobnie jak w „Baby Bump”, ta sama aktorka, wydaje się niedojrzała do wychowawczej roli, którą wypełnia z trudem i bez konsekwencji. W pierwszym filmie, nie zauważała, że to, co było naturalnym zachowaniem wobec małego dziecka, takie jak chodzenie w pół negliżu po domu czy namiętne przytulanie i całowanie, w przypadku chłopca nierozmyślnie mogą w nim budzić seksualne skojarzenia. W „Królewiczu” matka jest osobą rozchwianą emocjonalnie, miotającą się między surowością, graniczącą z oschłością, zaborczością a zalotnością czy kokieterią.
Nie dostrzega, że jej wybitnie uzdolniony syn nieuchronnie staje się mężczyzną, próbującym po swojemu planować przyszłość. Nadal próbuje układać ją dla niego sama. Tymczasem młody geniusz coraz bardziej zamyka się w sobie, nie radząc sobie z rozładowaniem swoich emocji w świecie projektowanym przez matkę. Ucieka w azyl baśniowego świata jak z ballady Goethego „Król Olch”, znany tylko jemu, niedostępny dla innych i przez innych niedostrzegalny.
Ona chce, by wygrał prestiżowy konkurs fizyczny. I choć pozornie jest to tylko dbałość o jego rozwój, okazuje się, że prawdziwym motywem jej dopingu są pobudki materialne. To tylko potęguje bunt syna, który czując się obciążony odpowiedzialnością za finanse rodziny, czuje coraz większe niezrozumienie i desperacko próbuje wywalczyć sobie margines autonomii.
W wychowanie syna próbuje się włączyć jego ojciec, samotnie mieszkający w lesie (Król Olch?). Jednak i on nie bardzo zrozumie jego potrzeby czy powody jego młodzieńczego buntu. Pragnie po męsku uporządkować mu życie, z chłopca pomóc stać się mężczyzną, nie dostrzegając odmiennej wrażliwości syna, jego tęsknoty za miłością. Podobnie jak matka nie widzi równoległego świata wyobrażeń i wyobraźni syna i nie widzi, że ten świat przyzywa go do siebie już całkiem realnie. I, podobnie jak u Goethego, czas na ratunek minął.
„Więc ojciec syna w ramionach swych skrył
I konia ostrogą popędził co sił.
Nie wiedział, że syn skonał mu już
W tym głuchym lesie wśród olch i brzóz”.