Jestem mordercą

17/01/2017; autor: Fundacja TERAZ

„Jestem mordercą” Macieja Pieprzycy to polski thriller luźno oparty na autentycznej historii „wampira z Zagłębia”, czyli mordercy, który prawie 40 lat temu pozbawił życia 14 kobiet a próbował zabić kolejne 7.

Jego przypadek szerokim echem odbił się nawet za granicą; trafiając do podręczników kryminalistyki w rozdziale o najgroźniejszych seryjnych zabójcach. Za te morderstwa skazano na powieszenie 45-letniego Zdzisława Marchwickiego, choć od początku istniały poważne wątpliwości co do jego winy.

Ze sprawą „wampira” reżyser zmierzył się po raz pierwszy już 18 lat wcześniej, realizując film dokumentalny, w którym sformułował i udowadniał hipotezę o jego niewinności. Nowy obraz nie jest kolejną próbą odtworzenia faktów: –„ Oparłem się nie tyle na prawdzie historycznej, co na prawdzie emocjonalnej” – mówi Pieprzyca. Dlatego, poza tłem kryminalnym, bardzo istotny jest wątek psychologiczny, związany z główną postacią filmu –oficerem milicji obywatelskiej, któremu przydzielono rozwikłanie sprawy seryjnego mordercy.

Porucznik Janusz Jasiński najpierw boi się bardzo; uważając, że celowo wsadzono go na minę (jedną z ofiar jest bratanica ówczesnego sekretarza partii, co w tamtych czasach stanowiło dodatkową, bardzo poważną komplikację). Jednak wspierany przez przyjaciela, milicjanta z tego samego wydziału zabójstw, zabiera się do jej rozwikłania z pasją profesjonalisty. On i jego współpracownicy działają pod ogromną presją; „góra” jest żądna sukcesu zgodnie z wymogiem 100-procentowej wykrywalności zbrodni, „doły”, czyli lokalna społeczność, czuje się zastraszona. Trzeba znaleźć winnego.

Jasiński nie oszczędza podwładnych, ale i wobec siebie jest bardzo wymagający. Nie znając angielskiego, ze słownikiem studiuje literaturę fachową, by zaproponować przełożonym wykorzystanie brytyjskiego specjalisty do stworzenia portretu psychologicznego poszukiwanego. Nocami układa scenariusze śledztwa w kuchni ciasnego mieszkania, w domu tuż przy torach kolejowych, gdzie przejazd pociągu przesuwa drzwiczki w szufladach i zrzuca szklanki ze stołu.

Jednak ani naukowe wysiłki, ani żadne standardowe działania policyjne nie posuwają sprawy. Dopiero, gdy przełożeni decydują się na przyznanie ogromnej nagrody pieniężnej za pomoc w ujęciu przestępcy, zgłasza się kobieta, która właściwie denuncjuje swojego męża. Milicji udaje się dopasować wiele poszlak, które mogą potwierdzać jego winę. W obliczu prawa można aresztować podejrzanego i odtrąbić wiktorię. Głównym autorem sukcesu zostaje Jasiński (choć zwierzchnicy próbują ten sukces zdyskontować). Sytuacja kreuje go na wzór współczesnego celebryty.

Jasińskiemu od początku niezwykle zależy na sukcesie śledztwa, w którym stopniowo dostrzega szansę wielkiej zmiany w życiu –  kariery, czyli awansu służbowego połączonego z podwyżką oraz skoku społecznego, czego synonimem staje się przyznanie mieszkania w „segmencie” i możliwość bywania na prywatnych przyjęciach szefostwa. Swoistą cezurę między światem, który porzuca, a tym, na którego progu staje, stanowi wzruszająca scena w kuchni mieszkania (jeszcze tego przy torach). Żona przynosi zeszyt ich syna i czyta fragmenty jego pracy domowej pod tytułem „Mój Bohater”. Chłopiec pisze, że dla niego prawdziwym bohaterem jest własny ojciec, który bezkompromisowo łapie przestępców, aby wszystkim żyło się bezpieczniej.

Jednak w rzeczywistości ten bohater już skapitulował. Już poświęcił człowieka, co do winy którego wciąż nie ma pewności. Wprawdzie jeszcze szarpie się ze sobą, próbując znaleźć złoty środek pomiędzy własną uczciwością, a zadowoleniem przełożonych, jednak popijany na zalanie robaka (sumienia) koniak niełatwo znów zamienić na wódkę. W dodatku może przywieźć do domu kolejny prezent – kolorowy telewizor. Kolejny usypiacz dla wątpliwości.…

Rosnący cynizm Jasińskiego zaczyna być widoczny. Niektórym to nie przeszkadza, wydaje się naturalnym dodatkiem do podwójnego kopa w górę. Jakby naturalnym haraczem, którym taki sukces należy okupić. W innych budzi opory – najpierw buntuje się żona, potem najbliższy współpracownik i przyjaciel Marek. Oboje znikają z jego życia.

Złapany przez Jasińskiego domniemany morderca dostaje karę śmierci. „Ludzie i tak by go zlinczowali, jeśli sąd by go wypuścił .” – mówi któryś z milicjantów. To jakby ostateczne rozgrzeszenie.

W końcówce filmu Jasiński jest już szefem komendy wojewódzkiej milicji. Uczestniczy w otwarciu specjalnej izby pamięci poświęconej „wampirowi”.

Sprzedał się tanio? Za tanio? Tak bywało tylko w czasach słusznie minionych? Ustrój tak upadlał ludzi? Pewnie tak, ale nie do końca. Choć zmieniły się formy, ludzie nadal kupczą honorem, w imię „wyższych racji” tolerują „mniejsze zło”. Pułapki na uczciwość bywają bardziej wyrafinowane, ale pokusa prostej zmiany na lepsze wiedzie na ogół w jedną stronę. I to jest nieustające wyzwanie i wezwanie, by dbać o swój kręgosłup. Moralny. Żadna skolioza nie boli od razu. A nawet jak boli, przecież można ją leczyć.