Najważniejszy człowiek na świecie

29/04/2017; autor: Fundacja TERAZ

Żyć swoim życiem nie jest egoizmem. Egoizm zawiera się w żądaniu, by ktoś żył zgodnie z twoimi upodobaniami, żył dla twojej próżności, dla twojego zysku i twojej przyjemności. Anthony de Mello „Przebudzenie”

Kiedy się rodzimy jesteśmy cudem.

Może nie dla całego świata, ale jego małej cząstki. Jesteśmy najpiękniejsi, najinteligentniejsi i inne naj. Z czasem tracimy swoje cudowne właściwości. Okazujemy się być tępawi, złośliwi, niegrzeczni, uparci – i przede wszystkim – egoistyczni. Powiedzenie – myślisz tylko o sobie – nabiera walorów oskarżenia, chociaż może je sprowokować jakaś nasza drobna nieuważność, a nie nadmierny narcyzm.

Oczywiście, że każdy zna jakiegoś prawdziwego samoluba, ale większość sobkami raczej nie jest (może bywa okazjonalnie). Ale, gdy wmawia się nam dostatecznie długo, że zajmowanie się sobą nie jest w porządku, coś się nam w głowie zapisuje. Mamy myśleć o innych, rozpoznawać ich potrzeby i na nie reagować. Empatią obejmować bliźnich, a nie siebie samego. Tak, jakby te rzeczy wykluczały się wzajemnie. A przecież tak nie jest, w każdym razie – nie powinno, bo one ściśle się zazębiają. Bez myślenia o sobie nie ma właściwego myślenia o innych.

Trzeba to w sobie racjonalnie poukładać. Choćby z tej prostej przyczyny, że nawet jeśli bardzo chcemy być altruistami, musimy najpierw polubić lub nawet pokochać siebie. Wyrzucić z głowy przekonanie, że tylko innym się coś należy, bo to prosta droga do zaniedbania siebie w obawie przed posądzeniem o egoizm.

Najpierw powinniśmy zaakceptować siebie, bez oceniania i porównywania z innymi. Trudne? Trudne, ale jeśli czegoś w sobie konsekwentnie nie lubimy czy nie pochwalamy, to właśnie skupia naszą uwagę – braki i niedoskonałości. Często takie same, jakie z pobłażaniem zauważamy u innych. Jakie im bez urazy wybaczamy. Dlaczego nie zastosować tego do siebie. Jeśli oceniamy, że jesteśmy trochę dobrzy i trochę źli, to mamy sytuację klasycznej szklanki napełnionej do połowy. Możemy powiedzieć, że jest w połowie pusta, ale możemy też określić ją jako połowicznie wypełnioną. Ten drugi typ myślenia uwalnia w nas zasypane złoże optymizmu, tym bogatsze, że samodzielnie odkopane. I tylko nasze. Zamiast zamartwiać się naszymi wadami, uczmy się doceniać nasze zalety.

To dopiero pierwszy krok, a i tak trzeba go jeszcze wielokrotnie poćwiczyć, żeby nasza samoakceptacja stała się faktem. To jak z chodzeniem na siłownię: nie oczekujemy wyrzeźbienia ciała po pierwszym treningu. Z mózgiem jest podobnie. Jeśli wprawiał się wyłącznie w negatywnym myśleniu na nasz temat, trzeba mu gimnastyki, aby się przestawił.

Jeśli uda się nam osiągnąć samoakceptację, nadejdzie pora na żywsze uczucie względem siebie; pokochanie. Gdy kochamy kogoś „obcego” w sposób naturalny chcemy się o niego troszczyć, odgadywać jego potrzeby, współczujemy z nim ( w sensie wspólnego odczuwania), szanujemy. Jesteśmy wobec niego dobrzy i cierpliwi. Takie same uczucia  należą się nam samym od samego siebie. Brzmi podejrzanie?

Paradoksalnie „auto-miłość” jest fundamentem i warunkiem dobrych uczuć wobec innych, bo jeśli jesteśmy pewni siebie, ufni we własne możliwości, stajemy się gotowi do otwarcia się na świat. Nie musimy się obawiać, że gdy podzielimy się z drugimi, coś nam zostanie odebrane. Dlatego nie oczekujemy oddania nam czegokolwiek. Możemy sobie pozwolić na bezinteresowność

W Piśmie Świętym zawarte jest przykazanie, by miłować bliźniego, jak siebie samego. Mniej pompatycznie można powiedzieć: nie czyń drugiemu, co to nie miło. W obu zaleceniach odczytujemy podobne wskazanie, aby traktować się tak, jak staramy się odnosić do innych, czynić dla siebie to, co robimy dla innych. Arystoteles mówił nawet, że mamy obowiązki wobec innych ludzi w takim samym stopniu, jak wobec siebie.

Można więc ten kolejny krok – pokochania -potraktować jako powinność, obowiązek wobec siebie. Bez szukania podpowiedzi, bez podpierania się cudzym zdaniem. To prawie banalne, ale prawdziwe – najważniejszą osobą na świecie jesteś dla siebie TY sam/a. I nie bój się słowa EGOIZM. To jest jego zdrowa odmiana.