Optymizm kontrolowany

11/01/2017; autor: Fundacja TERAZ

Jak optymistyczne nastawienie może pomóc nam w podejmowaniu obietnic noworocznych?

Nowy Rok prawie wszędzie na świecie jest hucznie witany (najwcześniej świętują jego nadejście mieszkańcy Kiribati na Pacyfiku – 13 godzin wcześniej niż w Polsce, najpóźniej dociera na należącą do terytorium USA wyspę Baker, bo północ mija tam dopiero 1 stycznia o godzinie 13.00 naszego czasu). To jednak tylko niewielkie odmienności pośród  użytkowników tego samego kalendarza gregoriańskiego, zaś miliardy mieszkańców naszego globu wciąż posługują się swoimi miarami czasu i według nich stanowią swoje święta. Najbliżsi (geograficznie) wyznawcy prawosławia i jego odmian, swój Nowy Rok, liczony według kalendarza juliańskiego, witają 14 stycznia (naszego kalendarza).

Tymczasem, 28 stycznia rozpocznie się w Chinach trzydniowe Święto Wiosny, uważane tam za początek Nowego Roku (w 2017 jest to Rok Koguta), mimo, że formalnie już od 1912 roku obowiązuje Chińczyków kalendarz gregoriański. Natomiast, 3 lutego zaczną Nowy Rok (Rosz Haszana) – 5777 od stworzenia świata, Żydzi. W ponad miliardowym społeczeństwie Indii jest przynajmniej 16 dat związanych z przełomem starego i nowego roku. A 31 marca świętować będzie nadejście „Nowego” najliczniejsza grupa religijna – wyznawcy hinduizmu. Dla muzułmanów 1 muuharran czyli pierwszy dzień pierwszego miesiąca muzułmańskiego Nowego Roku (Dzień Odpuszczenia Win), wypadnie dopiero 1 dnia naszego października.

Niezależnie od tego, którą datę przejścia ze Starego w Nowe uznamy za obowiązującą, wszędzie na świecie przełom ten wyzwala w ludziach wiarę w atrakcyjniejszą przyszłość, budzi nadzieję i oczekiwanie, że będzie lepiej niż było. Ten optymizm ma zasięg ogólnoświatowy i dotyczy, jak wykazują badania, także bardzo biednych krajów.

Niektórzy, zanim strzelą korki od szampana, dokonują podsumowania odchodzącego roku. Ciekawe, że na ilustracjach od wieków symbolizuje go postać starca (pochylonego pod bagażem trosk, grzechów?), w odróżnieniu od różowiutkiego bobasa, uosabiającego naszą przyszłość. Czy jednak ten starzec tak po prostu odchodzi w niebyt? Czyli, czy możemy gumką myszką tak bezrefleksyjnie wymazać to, co minione i rozpocząć nowy rok, jak otwieramy zupełnie pusty zeszyt o ślicznej okładce…

Są tacy, co tak próbują, podchodząc do planowanych zmian trochę jak w dawnej reklamie kleju do sztucznych szczęk. Jeśli naprawdę chcesz odmienić swoje życie – kup Correga Tabs. I już – wszystko się zmienia. Nowa jakość w rozsądnej cenie. Byłoby naprawdę fantastycznie, gdyby tak się dało. Niestety na ogół jest inaczej. Dlatego warto jednak pożegnać starszego pana godnie. Pokłonić mu się zanim odejdzie.

W Nowym Jorku, w centralnym punkcie Manhattanu, od dziesięciu już lat ustawiany jest wielki kosz na kartki, na których mieszkańcy miasta zapisują swoje najgorsze wspomnienia mijającego roku. Niektórzy wrzucają do kosza także swoje rachunki (niezapłacone?). Ceremonii tej przypisano specjalną nazwę – Dzień Niszczenia Złych Wspomnień (ang.Good Riddance Day) i ma ona stanowić sposób na pozbycie się problemów i wejście w nowy rok z nomen omen – czystą kartą. Podobno ta nowa „świecka tradycja” czerpie z wierzeń południowoamerykańskich, gdy specjalne laleczki, symbolizujące złe wspomnienia, spalano przed nadejściem kolejnego roku. W tym roku obchodzono ją na Times Square po raz 10-ty i jak widać poniżej, towarzyszy temu dniu radość i szczęście.

W związku z globalizacją oraz małpim naśladownictwem wszelkich dziwactw płynących zza wielkiej wody, obrzędy Dnia Niszczenia Złych Wspomnień mają szanse trafić niebawem i na nasz kontynent. Wyrzucimy wówczas zapisane karteczki do kosza i sprawa załatwiona. Pewna wróżka już się do tego szykuje; przygotowała nawet stosowny czterowiersz w tej sprawie:

chce cię zapomnieć i z życia wyrzucić

już nigdy nie będziesz mnie w stanie zasmucić

wyrzucam cię z serca, wyrzucam z pamięci

wspomnienia o tobie nie będą mnie dręczyć.

Warto chyba jednak prawdziwiej pożegnać się z mijającym rokiem, a przynajmniej z tym, czego z niego już nie potrzebujemy lub co sprawia ból. Jeśli faktycznie nie był dobry, zamiast niszczenia złych wspomnień, zobaczyć (może po raz ostatni), dlaczego wciąż tak bolą. Zastanowić się, jak w nadchodzącym roku uniknąć ich powielania. Nie chodzi oczywiście o rzeczy, na które nie mieliśmy i nie mamy wpływu, a te, które możemy poddać pewnej prewencji lub zmianie – zdrowie, relacje z najbliższymi, sprawy zawodowe etc…

Zaraz potem (a może najpierw), wspomnieć wszystko dobre, co się nam przytrafiło. Rzucić okiem ile radości daliśmy innym. Ile razy ktoś uśmiechnął się dzięki nam? Komu pomogliśmy? Wybaczmy sobie błędy (chociaż część) i niepowodzenia. Zobaczymy prawdziwie, jaki faktycznie był w nich nasz udział, a jeśli możemy zaplanujmy ich zadośćuczynienie.

Teraz, trochę bardziej optymistycznie nastrojeni naszymi dokonaniami, nie tylko zaś magią zmiany czasu, przypomnijmy, co postanawialiśmy rok wcześniej. Ile z tego udało się nam zrealizować, czy bliżej nam do tej nielicznej grupy, która dotrzymała swoich przyrzeczeń, czy raczej do tych, którzy po tygodniu całkiem odpuścili.

Za dużo sobie obiecywaliśmy? Niewłaściwie ustawiliśmy priorytety? A może tak naprawdę wcale nie byliśmy przygotowani na zmiany, a owczym pędem (wszyscy podejmują jakieś postanowienia!) też ogłosiliśmy?

Postanowienia noworoczne (tak pokazują badania), także się zglobalizowały. Cały świat postanawia schudnąć, regularnie dbać o formę, lepiej się odżywiać. Połowa światowej wioski pragnie rzucić palenie. Sprawy damsko-męskie czy szerzej – relacje z innymi plasują się gdzieś na szarym końcu wyliczanek noworocznych. Wpisujesz się w ten banał?

Zanim pochopnie naobiecujesz sobie za wiele, zatrzymaj się przed startem. Weź oddech, ale nie przed biegiem szczurów na dystans dwunastu miesięcy. Nie planuj nowych 365 dni, jako okresu wyrzeczeń, postu i perfekcyjnej samodyscypliny. Weź oddech i pomyśl, co chciałbyś zrobić dla siebie w nowym rozpoczynającym się roku i zacznij, dzień po dniu, to czynić.