Zimna wojna, gorąca miłość

20/12/2018; autor: Fundacja TERAZ

Amerykanie właśnie poznali Joannę Kulig, która zaśpiewała dla nich po polsku piosenkę „Dwa serduszka, cztery oczy”, muzyczny lejtmotyw filmu „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego.

Odtwórczyni głównej roli kobiecej, która promuje film w USA, gościła w Los Angeles, na 32 Festiwalu Amerykańskiego Instytutu Filmowego. Obraz wejdzie do amerykańskich kin w grudniu 2018 roku, rozpoczynając potencjalny marsz po Oscara. Czy będzie to kolejny triumf Pawlikowskiego? Czy nagrody może się spodziewać Joanna Kulig, skoro wiele mówi się o jej szansach?

Europejska premiera odbyła się w Cannes przez pięcioma miesiącami. Zakończyły ją długie owacje. Film zbiera entuzjastyczne recenzje; od scenariusza, poprzez zdjęcia i reżyserię, muzykę i montaż i last but not least – kreacje aktorskie. Cannes uhonorowało Pawlikowskiego nagrodą za reżyserię, a Jarosław Kamiński zdobył Europejską Nagrodą Filmową za montaż.

Co uwiodło i widzów, i krytyków w kolejnym, po „Idzie” czarno-białym filmie Pawlikowskiego? Chciałoby się powiedzieć, że wszystko. Obraz utkany z epizodów, z niedomówień i „niepokazań”, jest spójną opowieścią o trudnej miłości. O zbliżaniu i oddalaniu się pary głównych bohaterów, których trudne uczucie rozgrywa się w tle rzeczywistości politycznej, determinującej ich losy. O toksycznym związku, z którego oboje próbują się wyrwać, lecz nieustannie do niego wracają. O uczuciu podszytym nieufnością, zamkniętym na jakikolwiek kompromis, w imię trwałości tej miłosnej unii dusz i ciał.

Bohaterka, Zula (Joanna Kulig), utalentowana prowincjuszka z trudną przeszłością, marząca o karierze wokalnej, trafia pod skrzydła Wiktora (Jan Kot), dużo od niej starszego kompozytora, w tworzącym się zespole pieśni i tańca. Ich miłość przypada na czasy stalinizmu, prześlizguje się przez krótki etap odwilży, okres politycznej zimnej wojny i żelaznej kurtyny. Ale to tylko sceneria, w której rozgrywa się dramat obojga. To, co niepokazane okazuje się bowiem równie ważne i poruszające.

Świetnie zagrane role; energetyczna, momentami nieco prostacka Zula przykuwa wzrok w każdej granej scenie, a pozornie chłodny i wycofany Wiktor, każdym spojrzeniem manifestuje i uczucie do niej i dumę z niej.

Jest to film prawie muzyczny, tak silna jest symbioza między tym, co oglądamy a tym, czego słuchamy. Piosenka „Dwa serduszka, cztery oczy”, zaczerpnięta z mazowieckiego folkloru, adaptowana przez Mirę Zimińską, a aranżowana przez Tadeusza Sygietyńskiego, zmienia się, ewoluując z wolna do jazzowego standardu, którym Zula hipnotyzuje paryską publiczność. Muzyka tworzy jednocześnie parabolę dla losów głównych bohaterów. Wspaniale wykorzystał to wirtuoz i mistrz improwizacji Marcin Masecki, nie tyle ilustrując film, ile układając jego chronologię, wplatając już to utwory ludowe, kompozycje jazzowe, rock’n’ll czy zwiastującego zakończenie, kiczowate „Baja bongo”.

„Zimna wojna” jest też przepięknie sfilmowana. Autorem zdjęć jest Łukasz Żal, nominowany do Oscara za zdjęcia do „Idy”. Podobnie jak w tamtym filmie użyto czarno-białej taśmy, choć obrazy są dynamiczniejsze. Znakomity jest także montaż; najlepiej scharakteryzowany został przez jury Europejskiej Akademii Filmowej, które uzasadniając przyznanie nagrody dla jego twórcy, Jarosława Kamińskiego, określiło go, jako „znaczący i emocjonalny, niczym poezja” oraz „ukazujący zmysłowość historii”.

Paweł Pawlikowski, publicznie wyznał, że pomysłem scenariusza polskiej „Casablanki” (jak zaczęto nazywać film), były losy miłości jego rodziców: „tworzyli dramatyczną parę, która się cały czas zwalczała, rozchodziła, schodziła. Wychodzili za innych i znów wracali do siebie. Opuszczali kraj, zagranicą znowu się spotykali, rozstawali. W życiu staram się unikać podobnych dramatów, ale w kinie wspaniale jest je przeżyć”.

W samej rzeczy.

Oj dzieje się:

16 listopada filmowi przyznano nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych (FIPRESCI) na 29 Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Sztokholmie.

W grudniu film otrzymał aż 5 nagród Europejskiej Akademii Filmowej: najlepszy film, najlepszy rezyser, najlepsza aktorka, najlepszy montaż i najlepszy scenariusz.

I pewnie to jeszcze nie koniec sukcesów, tak reżysera, jak i całej ekipy filmowej.