05/12/2017; autor: Fundacja TERAZ
Wielu z nas albo osiągnie już wówczas tzw. trzeci wiek, albo w najbliższym otoczeniu będzie mieć seniora wymagającego pomocy i opieki. Tymczasem młodzi bardzo słabo orientują się w problemach ludzi starych, średnie pokolenie nie wie jaki przyswajać sobie tryb życia, by spowolnić skutki starzenia, a polska służba zdrowia dysponuje 300 lekarzami o specjalności geriatrycznej, co daje 1,3 lekarza na 100 tysięcy osób, czyli bodaj ostanie miejsce w Europie.
Jednocześnie, dzięki postępowi medycyny, żyjemy coraz dłużej. Znaleziono sposoby, które odsuwają w czasie ostateczną porażkę z chorobami, nie pokonują ich, ale pozwalają umiejętnie z nimi egzystować. Nie znaleziono jednak leku na starość, dlatego po ukończeniu 65 roku życia zaczynają się problemy ze wzrokiem, słuchem, pamięcią, często ze zmianami nastroju.
Ludzie całe życie aktywni, czy to fizycznie, czy trenujący mózg pracą umysłową, mogą liczyć, że zaniki pamięci, problemy z koncentracją, szybka utrata sprawności dotkną ich później lub w mniejszym stopniu, o ile nadal będą o siebie dbać. Ale jeśli pojawi się choroba Alzheimera, Parkinson, nagły udar? Jeśli dotknie nawet nie ich samych, a najbliższych – żonę czy męża, którymi trzeba się będzie opiekować dożywotnio? Czy nie będzie to wywoływać uczucia smutku i apatii w połączeniu z chronicznym zmęczeniem?
Inni najpierw będą marzyć o emeryturze. Nareszcie odpoczną. Znajdą czas dla siebie. Niebawem dożywotne wakacje mogą się jednak zmienić. Jedni zaprzęgnięci zostaną w tryby życia własnych dzieci –jako babcie i dziadkowie obowiązkowo i bezterminowo przypisani do wnuków. Inni poczują się zbędni i nikomu nie potrzebni. Stracą sens życia, niezdolni do radości sami wycofają się do lamusa przeszłości; zapominani przy świętach, krępujący się przypomnieć o własnych imieninach. Odwiedzani ewentualnie, gdy przychodzi emerytura; bo przecież po co ci tyle pieniędzy mamo (tato), a nam potrzeba…
Jeszcze inni z pokorą przyjmować będą kolejne niedomagania; reumatyzmy, wieńcówkę, problemy z sercem, złe krążenie, cukrzycę, choroby metaboliczne, przewlekłe choroby płuc, choroby tarczycy, wątroby oraz nowotwory. Są przekonani, że to nieuchronne. Pokornie również pukać będą do gabinetów lekarskich, żeby się dowiedzieć, że to tylko starość. Boli? Dobrze, znaczy pani/pan żyje. Brak energii? Witaminy trzeba łykać. Jesień, zima, to i apetyt mniejszy. Kłopoty z zasypianiem? Zwykłe zmiany fizjologiczne wieku starczego.
Kolejni, szczególnie samotni, bo starość to wiek, gdy odchodzą najbliżsi, popadają w lęk przed śmiercią, umieraniem – nie-byciem. I wierzący i niewierzący rozmyślają, czy i co czeka po drugiej stronie. Nicość? Sąd Boży? Medycyna nazywa to tanatofobią. Może się ona nasilać, gdy grono przyjaciół lub rówieśników kurczy się gwałtownie, a w praktykowaniu życia towarzyskiego dominować zaczynają pogrzeby. Dręczyć zaczyna obawa przed tym co zrobi nasza rodzina, przyjaciele, ukochany kot czy pies kiedy my odejdziemy. Jak oni sobie poradzą, jak będą cierpieć i tęsknić za nami. Ten lęk bywa często silniejszy od bojaźni przed śmiercią.
Oczywiście to skrajne przypadki. Średnia jest zupełnie inna. Każdy chciałby zatrzymać młodość jak najdłużej. Nie dać się chorobie i starości. Wciąż mieć chęć, by o siebie zadbać, by wciąż „dobrze się trzymać”. By mieć chęć spotykania ludzi. Stąd między innymi popularność klubów seniora czy uniwersytetów trzeciego wieku. Tam ludzie w podeszłym wieku czują się „między sobą”. Bez wstydu, że nie pasują, że są za starzy na różne aktywności. Lub jako antidotum na sytuację domową; chorobę męża czy żony, toksyczne relacje z dziećmi i wnukami, które skutkują permanentnym spadkiem nastroju lub niezdiagnozowaną depresją.
Przewlekły spadek nastroju, często bagatelizowany przez seniorów, jako przypisany do wieku, niekoniecznie jest tylko usprawiedliwionym smutkiem za tym, że lepiej już było. Ponieważ jednak nakładają się na niego równolegle występujące zaburzenia organiczne, czasem utrudnia to postawienie właściwej diagnozy, a co za tym idzie podjęcie właściwego leczenia. Wycofanie lub bierność, pogorszenie apetytu, bezsenność – mogą być wynikiem zmęczenia trudami życia, koniecznością stałej opieki nad terminalnie chorym bliskim, ale mogą też być symptomami depresji. Mogą też, choć nie muszą, świadczyć o niej także kłopoty z koncentracją, ograniczenie dotychczasowych zainteresowań czy niechęć do działania. Udowodniono jednak związek pomiędzy pojawieniem się depresji a niektórymi chorobami somatycznymi. Zachodzi on między innymi przy chorobach układu sercowo-naczyniowego (61 procent przypadków towarzyszy depresja) czy zapaleniu stawów (34 procent). Depresję mogą wywoływać również choroby ośrodkowego układu nerwowego – Parkinson, Alzheimer czy padaczka. Kombinacja tych schorzeń może dodatkowo nasilać i przyspieszać pojawienie się tzw. otępienia starczego.
Warto więc pamiętać, że depresja dotyka seniorów równie często jak ludzi młodych (szacuje się, że w obu grupach wiekowych to około 15-20 procent zdiagnozowanych przypadków), choć istotna dysproporcja pojawia się wraz ze starzeniem; odsetek cierpiących na depresję osób w bardzo podeszłym wieku zwiększa się do nawet 30 procent. Na tzw. głęboką depresję choruje więcej kobiet niż mężczyzn, ale panowie częściej próbują popełnić samobójstwo, traktując je jako radykalny sposób pozbycia się problemów. Próbują dwa razy częściej niż pozostała część społeczeństwa.
Kiedy nadchodzą święta, zbliża się też czas na spotkania z najbliższymi. Może warto poświęcić chwilę naszym seniorom, zastanowić się, czy ich uśmiech przez łzy, to tylko odruchowa reakcja na suchość oczu, czy rozpaczliwa próba udowodnienia, że wszystko jest w porządku. Starość w końcu też ma swoje prawa.